Nici a kwas hialuronowy, gdzie kończy się mit, a zaczyna prawda?

Nici a kwas hialuronowy, gdzie kończy się mit, a zaczyna prawda

W medycynie estetycznej moda zmienia się bardzo szybko. Jeszcze kilka lat temu hitem były nici liftingujące, które obiecywały efekt odmłodzenia bez skalpela i stały się synonimem nowoczesnej alternatywy dla chirurgicznego liftingu twarzy. W tym samym czasie ogromną popularność zyskał także kwas hialuronowy, czyli substancja naturalnie występująca w naszym organizmie, która potrafi nawilżyć oraz przywrócić utraconą objętość i proporcje twarzy.

Problem w tym, że w świecie medycyny estetycznej szybko pojawiło się pewne zamieszanie językowe. Zaczęto mówić o „niach hialuronowych”, sugerując pacjentom, że działają podobnie jak nici liftingujące. Brzmi innowacyjnie, ale jest to mylące, i często rozczarowujące dla osób, które nie wiedzą, na czym tak naprawdę polega owa różnica.

Dlatego w tym artykule przyjrzymy się bliżej obu metodom. Opowiemy, jak działają prawdziwe nici liftingujące, a jak naprawdę wygląda zabieg z kwasem hialuronowym. Dowiecie się, kto może skorzystać z nici, a kto lepiej zyska na tzw. liftingu wolumetrycznym. Dzięki temu łatwiej zrozumiecie, na czym polegają obie techniki i unikniecie marketingowych pułapek. Serdecznie zachęcamy do lektury.

Jak działają nici liftingujące?

Nici liftingujące nie są żadnym „magicznym wynalazkiem”, tylko nowoczesnym rozwinięciem technologii znanej w medycynie od lat. Produkuje się je z materiałów używanych do szycia ran podczas operacji chirurgicznych. To sprawdzone, bezpieczne tworzywa, które stopniowo rozpuszczają się w organizmie, rana się goi, a szew znika, nie wymagając usuwania. Dzięki temu nici liftingujące są w pełni biokompatybilne i dobrze tolerowane przez tkanki.

Największą różnicą w porównaniu z klasycznym szwem chirurgicznym są specjalne haczyki, ząbki lub wypustki, którymi pokryte są nici liftingujące. To właśnie one pozwalają im zakotwiczyć się w skórze i podtrzymać ją od środka. Lekarz wprowadza nić w głębsze warstwy skóry, a haczyki zaczepiają się o tkanki, w ten sposób można unieść opadające policzki, podciągnąć linię żuchwy czy poprawić owal twarzy.

Efekt widoczny jest od razu: skóra zostaje delikatnie uniesiona i napięta. Ale to nie wszystko… Nici mają też działanie biostymulujące. W miejscu ich przebiegu organizm zaczyna produkować nowy kolagen i elastynę, czyli białka odpowiedzialne za jędrność i sprężystość skóry. Dzięki temu poprawa wyglądu utrzymuje się dłużej niż trwa sam efekt mechanicznego podciągnięcia.

Dla kogo nici liftingujące?​

I tutaj pojawia się najważniejsza kwestia, nie każdy pacjent nadaje się do tego zabiegu.

  • Skóra zbyt cienka, sprawia, że przebieg nici będzie widoczny, co daje nienaturalny efekt.
  • Skóra zbyt gruba i nić nie będzie w stanie jej skutecznie podtrzymać.
  • Skóra bardzo wiotka, nici ją naciągną, ale nadmiar tkanek „zagnie się” wzdłuż przebiegu nici, tworząc nieestetyczne fałdy i zmarszczenia.

Dlatego ogromne znaczenie ma konsultacja z lekarzem. Wielu pacjentów zostaje, już na etapie badania, zdyskwalifikowanych, bo nici w ich przypadku nie dadzą dobrego efektu. To zabieg dla osób w odpowiednim „momencie starzenia”, gdy skóra zaczyna lekko opadać, ale nie ma jeszcze dużego nadmiaru tkanek.

Nici liftingujące to świetna metoda dla pacjentów, którzy chcą uniknąć skalpela i oczekują umiarkowanego, naturalnego liftingu. Dają szybki efekt, poprawiają napięcie skóry i stymulują jej regenerację. Nie zastąpią jednak klasycznego liftingu chirurgicznego, przy dużych opadaniach skóry czy znacznym jej nadmiarze chirurg wciąż jest niezastąpiony.

A czym właściwie są „nici hialuronowe”?

Określenie „nici hialuronowe” brzmi efektownie i nowocześnie, ale… niestety jest całkowicie mylące. W rzeczywistości nie ma tu mowy o prawdziwych niciach, haczykach czy mechanicznym podciąganiu skóry. To tylko marketingowe hasło, które pojawiło się kilka lat temu, gdy kwas hialuronowy zdobywał popularność w medycynie estetycznej.

Kwas hialuronowy podczas zabiegu może być podawany na różne sposoby. Czasami lekarz umieszcza go w postaci punktowych depozytów, które uzupełniają ubytki objętości. Innym razem podaje go liniowo, czyli wzdłuż określonego toru w tkance. I właśnie ten „liniowy” sposób aplikacji nazwano chwytliwie „niciami hialuronowymi”.

Problem w tym, że pacjent, słysząc słowo „nici”, wyobraża sobie zabieg podobny do liftingu nićmi chirurgicznymi, a to jednak całkowicie inna procedura. Tu nie ma żadnego fizycznego podciągania skóry. Jest za to odbudowa objętości i proporcji twarzy poprzez precyzyjne rozmieszczenie kwasu hialuronowego.

Jak to działa naprawdę? ​

Kwas hialuronowy jest naturalną substancją występującą w organizmie. Jego rolą jest wiązanie wody i zapewnianie sprężystości tkankom. Z wiekiem ilość tego związku maleje, a skóra traci jędrność, sprężystość i objętość.

Podanie kwasu hialuronowego w odpowiednie miejsca pozwala:

  • odtworzyć prawidłowe proporcje twarzy,
  • wypełnić ubytki objętości (np. w policzkach czy skroniach),
  • odzyskać młodszy owal twarzy.

To metoda, którą czasem nazywa się liftingiem wolumetrycznym, bo zamiast naciągać skórę, odbudowuje się jej utraconą objętość.

Dlaczego nazwa „nici” wprowadza w błąd?

Bo pacjenci mogą oczekiwać efektu podobnego do tego, który dają nici liftingujące. Tymczasem kwas hialuronowy nie działa mechanicznie, on nie podciąga skóry, tylko przywraca jej strukturę i proporcje. To zupełnie inny mechanizm i inne wskazania.

Na czym polega różnica?

Podstawowa różnica dotyczy kwalifikacji pacjenta. W przypadku prawdziwych nici liftingujących kryteria są bardzo restrykcyjne, nie każdy się nadaje. Przy kwasie hialuronowym jest inaczej: niemal każda osoba z opadającymi tkankami może liczyć na poprawę. Kluczem jest dobra ocena anatomii twarzy i precyzyjne podanie preparatu.

Efektem jest odtworzenie prawidłowych proporcji twarzy i odbudowa utraconego owalu. Choć nie jest to zabieg chirurgiczny, potrafi dać bardzo naturalne i odmładzające rezultaty.

Skąd to całe zamieszanie?

Hasło „nici” kilka lat temu zrobiło furorę. Brzmiało świeżo, obiecywało niemal chirurgiczny efekt bez skalpela. Miało to być „remedium na starzenie”. Dziś już wiemy, że nici liftingujące nie zastąpią w pełni liftingu chirurgicznego, a używanie pojęcia „nici hialuronowe” wprowadza pacjentów w błąd.

Warto więc odróżniać fakty od marketingowych haseł. Nici liftingujące i kwas hialuronowy to dwie zupełnie różne metody, a każda z nich ma swoje wskazania i ograniczenia. Jeżeli zaś zastanawiacie się, co będzie dla Was najlepsze, serdecznie zapraszamy na konsultację. Lekarz medycyny estetycznej pomoże Państwu dobrać odpowiedni zabieg na twarz, w zależności od potrzeb.

Najnowsze wpisy